fbpx

Kiedy byłam mała, chciałam być aktorką. Nie jestem, ale miłość do teatru została. Zachęcam do chodzenia do teatru, choć… sama wiesz, jak jest. Napiszę o tym, co obejrzałam kilka miesięcy temu i – co mam nadzieję – będziesz mogła zobaczyć niebawem – jeśli miejsca te przetrwają. Bo nie wszystkie korzystają z dobrodziejstwa dotacji i naprawdę martwi mnie ich los.

Mocno kibicuję lokalnym świątyniom sztuki. Moje serce należy do Teatru Śląskiego, mojego ex pracodawcy, ale chodzę też „na wszystko” do Teatru Bez Sceny, Teatru Korez, Teatru Żelaznego (którego właściciele otworzyli w pandemii warzywniak, aby go utrzymać), odwiedzam także Teatr Miejski w Gliwicach. Sprawdzam również propozycje teatrów amatorskich – byłam na przykład na świetnym przedstawieniu Teatru Reduta Śląska „Przycisk”. Fascynujący spektakl dla każdego, kogo dopada już refleksja nad własnym przemijaniem albo towarzyszy swoim rodzicom, dziadkom w przemijaniu. Masz przycisk i możesz głosować. Na konsultacje społeczne w sprawie wprowadzenia przycisku przybywają różne pokolenia, głosując za lub przeciw starości. Ciary na plecach gwarantowane.

Do Teatru Śląskiego będę zapraszać niezmiennie na wszystkie spektakle, zwłaszcza te o Śląsku. Długo omijałam przedstawienie „Wujek 81. Czarna ballada”, bo nie lubię polskiej martyrologii, ale sztuka jest świetna. Pokazuje świat tamtych lat takim, jakim go zapamiętaliśmy z perspektywy bajtla. Jest to sztuka bardziej obyczajowa niż historyczny dokument wiejący nudą.

Jeśli ktoś lubi sztukę, po której wychodzi się w ciszy głęboko poruszonym, to polecam spektakl „Spójrz na mnie”, w którym niewidomych grają niewidomi. Galeria Katowicka, gdzie na samej górze mieści się czwarta scena Teatru Śląskiego, wystawia najbardziej niepokorne sztuki. Jedną z nich jest „On wrócił” w której genialną rolę gra Artus Święs, a sztuka jest fantazją na temat powrotu Hitlera. Choć wydaje się to fantasmagorią, sztuka trzyma w napięciu – obserwujemy z widowni jak Hitler wskrzesza się na naszych oczach, buduje grono fanów, trafia do TV i porywa tłumy. Widzimy, jaką rolę w tym grają media, które mogą wykreować albo zniszczyć wszystko. W narodzie budzi się duch tęsknoty za charyzmatycznym przywódcą. Spektakl jest bez po prostu genialny i jeśli zastanawiasz się „o co kaman” narodowcom, to koniecznie się na niego wybierz.

Do Teatru Śląskiego zapraszam także na trzy inne spektakle:
„Terror” to sztuka, w której publiczność siedzi na sali Sejmu Śląskiego i bierze udział w charakterze ławników w głośnym procesie sądowym w sprawie Larsa Kocha. Zestrzelił on samolot porwany przez terrorystów, którzy grozili rozbiciem maszyny na stadionie piłkarskim Allianz Arena w Monachium – w czasie, gdy odbywał się mecz, a na widowni było ponad 70 tysięcy kibiców. Zabił 164 osoby. Publiczność głosuje – winny czy nie. I jak tu nie iść do teatru?

„Wątpliwości” to koprodukcja Teatru Śląskiego z Teatrem Opolskim. Szczerze przyznaję, że to sztuka z kalibru ciężkich, opowiadająca o molestowaniu dzieci przez duchownego w szkole katolickiej w Bronksie, ale w sumie mogłoby to mieć miejsce gdziekolwiek. Wątek nie jest czarno-biały, dużo w nim niedomówień, uprzedzeń, intryg, plotek. Sztuka dająca do myślenia, wciągająca maksymalnie.

„Inteligenci” to moja ulubiona sztuka Teatru Śląskiego. Jestem matką nastolatka i często dopada mnie refleksja „co z niego wyrośnie”. Jeśli jesteś rodzicem, to wiesz o czym mówię. Dlatego bardzo emocjonalnie przeżyłam tą sztukę. Obserwujemy z bliska dramat rodziców – wolnomyślicieli, których nastoletni syn zostaje narodowcem. Aktualna sytuacja polityczna wpływa także na nasze rodziny – podziały nie kończą się przy urnie wyborczej, one tam się manifestują.

„Koszt życia” to kolejna sztuka z seri dających do myślenia. O związkach niepełnosprawnych z pełnosprawnymi. Widzimy sceny z życia dwóch par. Nie sposób nie zadać sobie pytania co tak naprawdę znaczy „niepełnosprawność”. Sztuka kwestionuje powszechne założenia, stawia pytania, konfrontuje.

Żeby nie było, że tylko dramaty polecam, to oczywiście chodzę i lubię sztuki lżejszego kalibru – „Mayday”, „Mayday 2”, ‚Ożenek”. Ale z komediami mam tak, że wszystkie mają nieskomplikowaną fabułę, człowiek wychodzi z teatru uchachany, odprężony, zrelaksowany – i co czym tu pisać?