fbpx

Pamiętam pewną rozmowę sprzed kilku lat.
Open space na ostatnim piętrze luksusowego biurowca. Rozmawiam z świeżo-przyjętą pracownicą. HR biznes partnerka jest na etapie wczesnej 30, ja jestem dekadę starsza. W naszej firmie po raz pierwszy przyznawane są statuetki za 10-letni staż pracy, więc uroczystość budzi spore emocje. Zwłaszcza, że okazuje się iż każdy z jubilatów jest senior managerem.

„Angela, prawda jest taka, że dopóki wasze pokolenie nie pójdzie na emeryturę, my nie dochrapiemy się waszych stanowisk. Nic nie poradzę na to, że urodziłam się 10 lat za późno. Wam było o wiele łatwiej zrobić karierę i awansować, bo rynek był chłonny. A my nie jesteśmy w stanie wybić się ponad pewien poziom, bo wszystkie stołki na górze są już zajęte.”

Taką oto szczerą rozmowę miałam z Ewą. Na szczęście mroczne wizje Ewy nie spełniły się, bo nie musiałam przejść na emeryturę, żeby ona w 40 r. życia weszła będąc dyrektorem.

Przypomniała mi się ta rozmowa przy okazji refleksji nad kryzysem wieku średniego. Niektórzy przechodzą go w 40 r. życia, inni mając lat 50. Sytuacja na rynku pracy tak się pokomplikowała, że w sumie nie wiadomo, czy wiek jest atutem czy przeszkodą w rozwoju zawodowym. Mamy niskie bezrobocie, w mediach huczy od promowania silversów czy programów 50+. Na rynek pracy trafia coraz mniej absolwentów i coraz więcej pracowników wyżu demograficznego (baby boom) przechodzi na emeryturę. Więc sytuacja teoretycznie dobra, ale…

Z jakiegoś powodu wiele kobiet (i mężczyzn też) wchodząc wiek średni ma poczucie, że tkwią w martwym punkcie, chociaż wiek 40-50 lat w teorii rozwoju zawodowego uznawany jest za szczyt w karierze. To wtedy przypada apogeum naszych intelektualnych, twórczych i energetycznych możliwości. Będąc młodą managerką słyszałam taką teorię, że jak się nie zostanie prezesem do 40, to już się nie zostanie. No i to by się zgadzało – skończyłam 40. i nie zostałam prezesem.:-) Gdyby to był mój cel, z pewnością doświadczyłabym teraz poczucia rozczarowania, utraty możliwości, zostania na peronie podczas gdy „każdy” załapał się na jakiś pociąg.

Celowo piszę „każdy” w cudzysłowiu, ponieważ ten wątek często przewija się w moich rozmowach z kobietami. Przychodzą na konsultację, bo pracują w jednej firmie od kilku lat i chcą „coś” zmienić. Kiedy przyglądamy się bliżej temu „coś” nierzadko okazuje się, że stoi za tym nieokreślone poczucie straty wynikające z porównywania się z innymi. Bo „inni robią karierę”, bo „moje koleżanki ze studiów pracują już w piątej firmie, a ja ciągle tkwię w pierwszej”. Przychodzą, bo chcą usłyszeć ode mnie czy mają zmienić pracę, kierunek kariery, czy może założyć własną firmę? Każda z tych opcji jest dobra, tylko po co?

Jeśli czujesz, że to jest ostatnia chwila na zmianę kierunku zawodowego lub zdobycie lepszej pozycji zawodowej, to zrób to. Jeśli masz poczucie stagnacji, braku rozwoju, wyzwań, nie angażujesz się w to co robisz, dopada Cię zmęczenie dotychczasowych stylem życia – zrób to. A wcześniej sprawdź co naprawdę jest teraz dla Ciebie ważne. Wraz z wiekiem zmieniają się przecież nasze wartości, cele, priorytety, to co było ważne 10 lat temu, teraz nieco przybladło. Jeśli też masz w domu nieużywaną od lat prostownicę do włosów, to rozumiesz o czym mówię;-)

Zanim więc zdecydujesz się na radykalną zmianę w imię nie-wiadomo-czego sprawdź, kim teraz jesteś. Czy praca jest naprawdę Twoją najważniejszą wartością? Ile chcesz dla niej poświęcić zdrowia, czasu, energii? Być może dojdziesz do wniosku, że tak, właśnie dlatego że stawiasz siebie na pierwszym miejscu, chcesz dla siebie czegoś lepszego. A może kluczowe będzie wzmacnianie siebie w takich obszarach jak konstruktywne rozładowanie stresu, umiejętność odmawiania, wdrożenie nawyków regeneracji organizmu? Albo nadszedł czas na to, aby stać się inspiracją dla młodszych kolegów i dzielić się z nimi swoją wiedzą i doświadczeniem w roli mentorki?

Kim teraz jesteś i kim chcesz być ? To odpowiedzi na te pytania poprowadzą Cię do nowego rozdziału w karierze. A ja chętnie przeczytam dokąd doprowadziła Cię ta droga.